Wywiad: Janusz "Estep" Wykpisz - "Chciałbym, żeby moja płyta grała w głowach wielu ludzi..."
Janusz "Estep" Wykpisz - polski wokalista oraz autor tekstów. Przez lata związany z zespołami Gang Olsena i Obstawa Prezydenta. Jego solowy album - "Wszystko zmyśliłem" ukazał się w 2021 roku nakładem wytwórni Flower Records. Poniżej wywiad o życiu, emocjach oraz muzyce, którego lekturę serdecznie polecam.
Twój solowy debiut już od roku znany jest słuchaczom. Czy oczekiwania, które miałeś względem tego wydawnictwa możesz uznać za spełnione?
Praca nad nagraniem płyty przypadła na okres największej pandemicznej matni. Była to czasoprzestrzeń między schizofrenią, a surrealizmem. Nie chciałem, aby margines improwizacji przejął władzę nad projektem i dlatego przed wejściem do studio musiałem być bardzo konkretny, świadomy i przygotowany. Teksty, muzykę, aranżację, melodie i całą warstwę artystyczną zamknąłem w przekonaniu, że jestem gotowy nagrać swój autorski album.
Do współpracy zaprosiłem 13 czcigodnych muzyków, w tym 9 gitarzystów, z pomysłem aby każdy z tych gitarzystów zagrał w innym utworze. Uczuciem prawdziwego szczęścia i dumy jest dla mnie obecność mojego syna na tej płycie. Alan zagrał na kontrabasie i na gitarze basowej. Ma wielki udział w brzmieniu i w aranżacji piosenek. Świadomy był również wybór realizatora dźwięku. Michał Kuczera w swoim fachu jest profesjonalistą pod każdym względem. Odpowiadając więc na pytanie - efekt końcowy dał mi poczucie spełnienia, ponieważ wyraziłem samego siebie, powiedziałem co chciałem powiedzieć. Jestem dumny z tej płyty. Tyle mogłem zrobić. Muzyka zostanie na zawsze, reszta nie zależy ode mnie.
Tytuł, ktory mu nadałeś jest dość osobliwy. Jak więc brzmi przesłanie płyty, skoro "wszystko to zmyśliłeś"?
"Wszystko zmyśliłem" jest tytułem trochę w kontrze do przekonania odbiorcy, że wszystko o czym pisze artysta jest i musi być prawdą. W moim przekazie jest również przekorną grą słów.
To, gdy o nich mowa - w twoich tekstach sporo jest refleksji, nie brak również pesymizmu. Rzeczywistość według ciebie jest faktycznie taka smutna?
Czy aż taka smutna? Coraz trudniej znaleźć przestrzeń, w której nie dopadnie cię realny, rzeczywisty świat. W otaczającym nas świecie nie ma zbyt wielu powodów do optymizmu i tak to czuję.
A co z emocjami? Tołstoj mawiał, że muzyka jest wyrazem wielu z nich. Jakich zatem doświadczyłeś osobiście podczas pracy nad albumem?
Zdałem sobie sprawę, że muszę zapanować nad wszystkim. Nad logistyką, nad finansami, nad terminami, nad kontaktami z ludźmi, których zaprosiłem do nagrań. Musiałem udźwignąć ciężar swojego projektu. W procesie pracy nad realizacją dźwięku uczestniczyło kilkunastu świetnych muzyków, a każdy z nich nosił w sobie kreatywność na wysokim poziomie, dlatego musiałem nie zapominać o sobie, o czasie, kiedy zamknięty w swoim małym pokoju układałem piosenki grając, pisząc teksty i kolekcjonując w głowie melodie. Musiałem pamiętać o tym, aby w efekcie końcowym utwory ciągle pozostały MOJE. Obawy, pytania, niepokój, ekscytacja, radość wdzięczność i spełnienie - to właśnie te emocje zrodziły się we mnie w czasie powstawania i tworzenia albumu.
Jednym z nagrań na tej płycie, do którego chętnie wracam jest "Myliłem się" - przepiękny utwór o tęsknocie oraz walce z samym sobą. Opisane w nim uczucia były częstym gościem twojej codzienności?
Tak, i to na tyle, żeby poczuć tego bluesa...
U ich podstaw legła miłość, ponoć najsilniejsze z uczuć. W jakim stopniu jej obecność inspiruje twoją twórczość?
Napisałem wiele piosenek, których natchnieniem była miłość. Miłość jest ponad wszystkim. Wiem i czuję, że tak właśnie jest. To dla mnie niekończąca się wielka inspiracja w mojej skromnej twórczości i w życiu też. Przytoczę piękne słowa Vincenta Van Gogha: "kochaj wiele rzeczy, bo w tym tkwi prawdziwa siła, a kto dużo kocha wiele osiąga i wiele może osiągnąć, a to co się czyni z miłością jest czynione dobrze".
W swym portfolio masz 30 lat kariery artystycznej i zapewne wiele rożnych wspomnień. Które z nich szczególnie jest ci bliskie?
Dwa z nich nasuwają się od razu: Pierwsze - Żary, Woodstock. Występ przed 250-tysieczną widownią i zdobyta nagroda publiczności z zespołem Gang Olsena. Drugie - nominacja do nagrody Fryderyki w 2010 roku wraz z zespołem Obstawa Prezydenta za płytę "O nic mnie nie pytaj". Kocham ten album.
Fakt, że rozpocząłeś nowy etap tej kariery musi motywować. Gdzie więc widzisz siebie w perspektywie kilku przyszłych lat?
Widzę siebie grającego koncerty. Może rzadziej niż kiedyś, może na nieco innych scenach i nie dla każdej publiczności. Widzę siebie dzielącego się swoją muzyką najlepiej jak potrafię, z dobrym zespołem starych kumpli. Potrafię to sobie wyobrazić!
W "Czasem trzeba zbłądzić" śpiewasz: "zmarnowany czas upomina się o swoje". W twoim życiu wiele jest momentów, których nadal dziś żałujesz?
Czasem dobrze wyspowiadać się przed samym sobą. Nie, nie żałuję dziś niczego. Wierzę, że wszystko co nas spotyka dzieje się w konkretnym celu.
Czas zaciera również pamięć. Sądzisz, że muzyka, którą tworzysz przetrwa jego próbę?
Myślę, że tak właśnie będzie.
Rozpoczęliśmy od płyty i to na niej też zakończmy - nagrywając ją od nowa zmieniłbyś coś lub poprawił?
Podczas pracy w studio wkradła się dezorganizacja spowodowana pandemią. Ktoś zachorował, ktoś nie mógł przyjechać, więc musiałem zrezygnować z nagrania kilku piosenek (trochę szkoda, żal). Na przykład na płycie nie mógł zagrać mój wspaniały kolega - świetny harmonijkarz z Zielonej Góry Igor Łojko, który zachorował na COVID ocierając się o śmierć. I być może bridge w utworze "Ciągle nie potrafisz być sobą" wzbogaciłbym chórkami - to są te sytuacje, które zmieniłbym, poprawił. Z resztą rzeczy jestem w zgodzie.
A jeżeli album ten pozostałby ostatnim w twojej dyskografii, jak zapamiętany chciałbyś zostać przez odbiorców krążka?
Chciałbym, żeby moja płyta grała w głowach wielu ludzi. Chciałbym być zapamiętany, jako wrażliwy facet, który nagrał dobre, mądre i melodyjne piosenki.
Zdjęcia: Grzegorz Matoryn oraz mat. prasowe.
Komentarze
Prześlij komentarz