Recenzja: Carole King - Tapestry (1971)

O tym, że muzyka dla rozwoju dziecka ma znaczenie kolosalne myślę, że nie muszę przekonywać. Ciekawostką jednak dla mnie było uwielbienie z jaką moja córka - wówczas nie mająca jeszcze roku - wsłuchiwała się w piosenki z płyty, którą dla Was recenzuję. "Tapestry" Carole King już na stałe weszło do kanonu tych wydawnictw, których często dziś słuchamy. A gdy włączam pierwszy utwór, buzia mojej córeczki promienieje zawsze. I bez względu na wcześniejszy nastrój.

Carole King jest posiadaczką przebogatej wręcz kariery. Dość powiedzieć, że na moment, gdy to piszę, nadal koncertuje, w branży artystycznej jest od 60 lat. Na swym koncie ma 25 studyjnych krążków, z których najsłynniejszym był bezsprzecznie omawiany "Tapestry". Dodam również, że artystka była współautorką ponad setki różnych nagrań, z których wiele uzyskało miano przebojów kultowych (znacie może "You Make Me Feel Like A Natural Woman" niejakiej Arethy Franklin?). I choć w naszym kraju pewnie wiemy o niej mało, cały świat zachwycał się talentem Carole w czasach jej świetności.

Album, który chciałbym dziś przedstawić był  jej drugim w dyskografii i przysporzył piosenkarce cztery statuetki Grammy (w tym za płytę roku). "Tapestry" ukazało się z początkiem lat '70-tych (1971) zdobywając serca i umysły milionów słuchaczy. W sesjach nagraniowych, pomagali Carole znani wykonawcy (Joni Mitchell i James Taylor) oraz wielu mniej rozpoznawalnych muzyków studyjnych. Płyta zawitała na pozycji numer 1 listy US Billboard 200, będąc jej liderem przez następnych 15 tygodni. Łącznie pozostała na niej przez 6 długich lat.

Siłą tego wydawnictwa bezapelacyjnie są emocje, które Carole umiejętnie przekazuje. Przyjaźń zaś i miłość są tu tematami przewodnimi. Ta ostatnia zresztą okazała się dla naszej bohaterki mniej wyrozumiała. Carole King aż cztery razy wychodziła za mąż, lecz małżeństwa te kończyły się niepowodzeniem. Przykra w skutkach okazała się być dla niej trzecia z tychże prób. Jej ówczesny mąż Rick Evers znęcał się fizycznie nad artystką (zmarł w skutek przedawkowania kokainy). 

Płyta od początku nosi swoim rytmem, chociaż nie brakuje na niej chwil zadumy i refleksji. Do najlepszych (z tych najlepszych) utworów ja zaliczam balladowe "So Far Away", "Way Over Yonder" oraz singiel "You've Got A Friend". Do mniej ulubionych "Smackwater Jack", który nie do końca trafił w moje gusta. Całość materiału tworzy jednak zgrabne połączenie szybszych i wolniejszych kompozycji z pogranicza rocka oraz jazzu, a ciekawy wokal Carole doskonale je ubarwia. Teksty, z których słynie są najwyższej próby, zaś pod względem produkcyjnym album wciąż jest w świetnej formie. Carole King stworzyła dzieło, które cieszy swoim brzmieniem i jak przeczytaliście na wstępie, trafia również do najmłodszych odbiorców.

"Tapestry" jest albumem przełomowym tak dla samej wokalistki, jak i branży w której powstał. Dość powiedzieć, że to jedna z najważniejszych płyt początku lat '70-tych, jest to także wydawnictwo, które czasu się nie boi. Sukces ten miał jednak swoją ciemną stronę -  zastał Carole nieoczekiwanie i na zawsze już naznaczył jej karierę artystyczną. Nigdy później nie sięgnęła tak wysoko, a jej przyszłe dokonania oceniane były poprzez pryzmat tego właśnie krążka. 

Dla mnie "Tapestry" to esencja wrażliwości oraz przykład muzycznego piękna, które warto poznać. Myślę, że w tej głębi uczuć odnajdziecie coś dla siebie. Ja znalazłem i polecam szczerze.

Ocena: 9/10

Lista utworów:

1. I Feel the Earth Move
2. So Far Away
3. It's Too Late
4. Home Again
5. Beautiful
6. Way Over Yonder
7. You've Got a Friend
8. Where You Lead
9. Will You Love Me Tomorrow?
10. Smackwater Jack
11. Tapestry
12. (You Make Me Feel Like) A Natural Woman

Komentarze

Popularne posty