Wywiad: Dave Stamey - "Cholernie szczęśliwy kowboj"


Dave Stamey to amerykański wokalista, autor tekstów oraz pisarz, a do tego kowboj z krwi i kości. Wielokrotnie nagradzony za swe dokonania artystyczne, w 2016 roku zyskał własne miejsce w prestiżowym Western Music Hall of Fame. Wywiad inny od wcześniejszych z bardzo interesującym człowiekiem. Serdecznie polecam.

W utworze "It's The West" definiujesz życie na Zachodzie, jako "uczucie, czasem stan umysłu". Zgodzisz się, że miejsce zamieszkania odzwierciedla naszą osobowość?

Osobowość to zbyt lekkie słowo. O sile każdego krajobrazu decyduje to, jak się w nim czujesz. Czy dobrze, czy źle. Każdy region ma swoją własną kulturę i styl życia: Południe jest tym, czym jest, Nowa Anglia również, i tak dalej. Jeśli masz możliwość wyboru miejsca zamieszkania – a wielu ludzi tego nie robi ze względu na czynniki ekonomiczne – to wybór, którego dokonujesz, odzwierciedla to, kim jesteś, jako istota ludzka. Opisuje twoje serce i duszę, komórkę i najmniejszą z cząstek. Dla wielu z nas Zachód jest jedynym regionem, w którym zawiera się to wszystko.

We wspomieniach wracam często w miejsca, które odwiedzałem z dziadkiem. Czy ty również masz w pamięci takie, które chciałbyś znów odwiedzić?

Podczas swoich podróży miałem szczęście ponownie zobaczyć każde z nich. Najbardziej satysfakcjonujące były wysokie równiny środkowej i wschodniej Montany. Znowu region, który wywołuje dreszcze ekscytacji. Pomiędzy Billings i Roundup jest miejsce, które stanowi pejzaż mojego dzieciństwa, gdzie kraj łagodnie schodzi ze skały w kierunku wężowego koryta potoku, a panorama rozciąga się na nieskończone mile po horyzont. W oddali prawie widać obłoki kurzu z najazdu Siuksów. Ostatnim razem, gdy byliśmy na tej drodze, zatrzymałem samochód, wspiąłem się przez ogrodzenie z drutu kolczastego i po prostu stałem tam oglądając to wszystko. To zdezorientowało moją żonę. Rozejrzała się, próbując zrozumieć, co robię. Powiedziała: "Na co się patrzysz? Co to jest?" Rozłożyłem ramiona, by objąć świat i powiedziałem: "To Montana!"

Zapytałem o to, bowiem każda z twoich piosenek stanowi opis życia, które dane jest nielicznym. Czy kowbojski los od zawsze był marzeniem, które chciałeś spełnić? A być może był to wybór, którego musiałeś dokonać?

Dorastałem w kulturze ranczerskiej. Nie miałem więc wyboru. Wiele osób wychowanych w tym świecie nie może się doczekać ucieczki od niego, gdyż nie ma tu dużych pieniędzy, piekielnie mało jest basenów, odjechanych sportowych samochodów, czy planów emerytalnych. Zdecydowałem się to zaakceptować, ponieważ romantyzm kowbojskiego życia tkwił wewnątrz mnie od dawna.

Kiedy słucham twoich nagrań słyszę w nich nostalgię. Głos tęsknoty za tym, co minione. Świadectwem tego jest utwór "Coyotes", który odtworzyłeś na albumie "Campfire Waltz". Jakie widzisz więc różnice między światem swej młodości, a tym który obserwujesz dzisiaj? Czy uważasz, że zbliżamy się do chwili, gdy zawyje ostatni z kojotów?

Tu już nie chodzi nawet o to, że ostatni kojot zawyje. Po prostu cholernie mało ludzi wydaje się go słuchać. Świat, który pamiętam z młodości uznawał kowboja za jednego ze swoich głównych bohaterów. Rolnicy i farmerzy, tzw. Wiejska Ameryka uważani byli za ważnych członków populacji. W dzisiejszych czasach tak nie jest. Media skupiają się wyłącznie na ośrodkach miejskich, ponieważ jak sądzę, tam zgromadzone są wszystkie pieniądze, skupione wszystkie głosy. Mieszkańcy wsi są ignorowani. Wyraźnie ignorowani. Czasem się ich oczernia, a często niestety wyśmiewa. Wiejski Zachód Ameryki jest najmniej reprezentowanym segmentem naszego społeczeństwa, a to według mnie wielka tragedia.

Twoja artystyczna podróż trwa od dobrych 20 lat. Czego dowiedziałeś się o sobie eksplorując świat muzyki?

Że miałem niesamowite szczęście. Jest wielu, naprawdę wielu utalentowanych i kreatywnych piosenkarzy oraz autorów piosenek (znacznie bardziej utalentowanych ode mnie), a mimo to nie wiedzie im się dobrze. Udało mi się załapać na końcówkę ponownego zainteresowania muzyką Zachodu, które osiągnęło szczyt w latach dziewięćdziesiątych i dzięki temu zdobyłem słuchaczy. Można powiedzieć, że miałem wyczucie czasu.

Otrzymałeś również wiele prestiżowych nagród oraz miejsce w Western Music Hall of Fame. Czy uważasz się za artystę spełnionego?

Ludzie z zewnątrz mogą dokonać takiego osądu. Artysta nie. Albo nie powinien. Myślenie w ten sposób jest niebezpieczne. Bardzo niebezpieczne. Używając przestarzałego, wyświechtanego opisu - każdy artysta ma w sobie ogień, chęć do pracy, tworzenia. Uważanie się za spełnionego oznacza powiedzenie: „Przybyłem, wszystko zrobiłem, mogę teraz odpocząć”. To gasi ogień. Twoim zadaniem jest praca, kropka. Mimo sukcesów, czy porażek. Picasso malował do dziewięćdziesiątki. Podobnie Irving Berlin. Ian Tyson wciąż pisze dobre piosenki i jest po osiemdziesiątce. Opuszczasz głowę i wykonujesz pracę każdego dnia. Niech świat chwali lub potępia. To nie twój problem.

Twój ostatni album "Good Dog" ukazał się w 2019 roku. Potwierdziłeś na nim niebywały talent do opowiadania historii. Odnoszę też wrażenie, że ukryta jest w nich prawda o nas samych. Czy mój punkt widzenia zbieżny jest z rzeczywistością? Jak opisałbyś przesłanie swoich utworów?

Cecil B. DeMille rzekomo powiedział kiedyś: "Przesłania są dla Western Union”. Nigdy nie myślę o jakimkolwiek przesłaniu, kiedy piszę te rzeczy. Staram się mówić prawdę najlepiej, jak potrafię. Wszyscy przechodzimy przez te same emocjonalne doświadczenia, a kiedy dotykasz jednego z nich, każdy rozumie je tak samo, ponieważ wszyscy tam byliśmy. To właśnie jest magiczne w muzyce.

Piosenką na tej płycie, która skradła moje serce jest "Madam Zarelda", słodkogorzka historia o...No właśnie, tym razem interpretację pozostawiam tobie. Co stanowiło inspirację do jej napisania?

Napisałem tę piosenkę, ponieważ nikt jej jeszcze nie napisał. Był to jedynie mały wycinek amerykańskiej mozaiki, który pozostał niezauważony. Pomyślałem, że warto o tym zaśpiewać.

Nieuchronnie zbliżamy się do końca naszej rozmowy, ale zanim to nastąpi, chciałbym abyś opowiedział o swoich planach na najbliższe miesiące. I oczywiście, kiedy możemy spodziewać się twojej nowej płyty?

Nadal zamierzam iść przed siebie. Nie mam innych zalet. Na moim stole leży już nowy projekt - 14 lub 15 utworów, ale jak wszystkie moje projekty, ten również wydaje się poruszać w żółwim tempie. Mam tylko nadzieję, że wydam go do końca tego roku, ale nie zobowiązuj mnie do tego. Będzie gotowy, kiedy nadejdzie czas.

Skoro już o przyszłości mowa - gdzie widzisz siebie, jako artystę za pięć lat od tej chwili? Czy masz pomysł, co stanie się wówczas z twoją muzyką?

Nie mam pojęcia, co będę robić za pięć lat. Mam nadzieję, że dokładnie to samo, co przez ostatnie dwadzieścia pięć, czy trzydzieści. Liczę, że moja muzyka wciąż będzie bawić ludzi. I tak jestem zdumiony tym, dokąd zaprowadziła mnie ta kariera, rzeczami, które widziałem i radosnymi doświadczeniami, które przeżyłem. Wszystko, co zdarzy się od tej pory będzie błogosławieństwem.

To gdybyś miał podsumować swoją karierę w zaledwie trzech krótkich słowach, których użyłbyś z przekonaniem?

Trzy słowa podsumowujące moją karierę są dość proste i oczywiste: Cholernie szczęśliwy kowboj.


Komentarze

Popularne posty