Obok muzyki..., odc. 3


W tym odcinku coś ze świata grozy i fantasy, choć jak sądzę znajdą się i tacy, dla których temat tego filmu wcale wymysłem nie jest. Kwestia opętania, złych mocy, demonów to jeden z ulubionych wątków większości horrorów, a "Martwe Zło" (o którym dzisiaj) wpisuje się w tę narrację. Tym razem jednak dzieło Álvareza jest filmem ze wszech miar udanym i jako takie zasługuje w pełni na szacunek i docenienie. Zachęcam zatem do lektury moich przemyśleń na temat tego obrazu. Zwłaszcza u progu Halloween...

Martwe zło (2013)


Recenzowane tu "Martwe Zło" jest odświeżeniem filmu o tym samym tytule, który ukazał w roku 1981. Wówczas, głównym bohaterem był niejaki Ash (Bruce Campbell), który zaszył się wraz z przyjaciółmi w zaniedbanym domku w lesie, skąd - jak okazało się po czasie - ucieczki nie było. Efekt? Za pomocą demonicznej księgi przyjaciele ożywiają siły, które do przyjaznych niestety nie należą. I nie znają słowa "dialog" jeśli chodzi o kontakty z ludźmi.


Nie inaczej jest i w tym remake'u, choć reżyser sporo też pozmieniał. Przede wszystkim główną bohaterką jest tu nastoletnia Mia (w tej roli Jane Levy), która wspólnie z bratem oraz przyjaciółmi odwiedza opuszczony dom w lesie. Mia ma też problem z używkami, co po czasie wpływa na jej zachowanie i...z demonem, który (dzięki tajemniczej księdze naturalnie) ożywa, by ją opętać. Jak nie trudno się domyślić, Mia zmienia się wyraźnie, co w relacjach z przyjaciółmi in plus raczej nie jest. Dodatkowo, chce ich zabić i w zamyśle tym jest bardzo kreatywna. Mylą się jednakże pesymiści, którzy twierdzą, że to było i że udać się nie miało prawa. "Martwe Zło" w tej nowej formie jest niezwykle sugestywne, a do tego to naprawdę udane kino, które nie powiela schematów oryginału. 

Oczywiście, mocno spłycam wątki fabularne, by nie spoilerować nadto. Film ogląda się przyjemnie, a do tego wciąga całym sobą. Nie ma również dłużyzn, akcja płynie wartko i dość szybko przechodzi do sedna. Gra aktorska jest poprawna, zwłaszcza Pani Levy. Opętana Mia straszy, a jej warsztat rozwija się wraz z fabułą, zwracając uwagę widza na każdy szczegół.

To, co cenię w tym obrazie to wspaniały klimat, a wplecione wątki gore nie są priorytetem. Na uwagę zasługuje zwłaszcza sekwencja końcowa, która wznosi całość na wyżyny efekciarstwa. Mnie to przekonało i sprawiło frajdę, choć oczekiwania miałem lotów nie najwyższych. "Martwe Zło" polecam zatem nie tylko maniakom grozy. Rzadko bowiem remake hitu zaskakuje miło. Tu udało się to w 100%, za co biję brawo. Obejrzyjcie proszę, wczujcie w klimat, bo wczuć się naprawdę warto. Polecam.

Ocena: 6/6

Komentarze

Popularne posty