W ogniu 10 pytań: Deivos
Deivos - polski przedstawiciel technicznego death metalu, który z powodzeniem kontynuuje swą karierę, nieprzerwanie od roku 1997. Pochodzący z Lublina zespół ma już w swoim dorobku łącznie siedem wydawnictw muzycznych, zaś ósme z nich - album "Apophenia" dostępne jest w sprzedaży od 18 października 2024 roku. W ogniu 10 pytań znalazł się więc Hubert Banach – wokalista grupy, który opowiedział o najnowszej płycie Deivos. Serdecznie polecam.
Jeśli zawierzyć Wikipedii, nagrywacie nieprzerwanie od 27 lat. Jak podsumowalibyście ponad dwie dekady istnienia zespołu Deivos?
O cię baton! Poczułem się strasznie staro, a już od kilku płyt nasz wiek jest nam wypominany. No cóż, szmat czasu, ale nadal działamy i mamy ochotę na więcej. Co się udało zrobić przez ten czas? Nagraliśmy siedem płyt, zagraliśmy trochę koncertów mniejszych i większych, i co nie jest takie łatwe i oczywiste dla tak długo działającej kapeli, pozostajemy przez ten czas w niemal niezmiennym składzie. Jest apetyt na zagranie jakichś większych festiwali, ale to niestety nie od nas zależy. Z drugiej strony gramy dla własnej przyjemności, zaś popularność jest tylko wartością dodaną do tej zabawy.
Platon mawiał, że muzyka daje skrzydła wyobraźni. Zatem, gdzie znajduje się granica Waszej? Patrząc jak rozwija się ten zespół, chyba trudno dostrzec ją na horyzoncie...
Podobno muzyka jest nieskończona i nie da się dojść do takiego punktu, w którym już wszystko zostało powiedziane w tym temacie. Zatem to, co nas ogranicza to wyobraźnia właśnie, choć nie tylko, bo jednak też sami nakładamy na siebie pewne ograniczenia. Na przykład to, że Deivos grał i będzie grał tylko w ramach death metalu, gdyż inne stylistyki nie bardzo nas interesują. Oczywiście, tak jest w kontekście Deivos, bo większość z nas gra w innych kapelach, gdzie realizujemy swoje inne inspiracje i zainteresowania, i rzadko są one przemycane poza te przedsięwzięcia.
Wasz najnowszy album "Apophenia" trafił już do słuchaczy. Jak zaskoczycie ich tym razem?
Trudno powiedzieć, czy ktoś będzie zaskoczony. Ci którzy nas znają raczej wiedzą, czego się spodziewać. Z drugiej strony często słyszę, że nowa płyta jest porównywana do pierwszych trzech, więc może być coś na rzeczy. Nie staramy się też wymyślać death metalu na nowo, a raczej grać go najlepiej, jak tylko jesteśmy w stanie.
Nowy album to początek nowej drogi. Czego więc oczekujecie i co byłoby spełnieniem Waszych oczekiwań w związku z premierą tego wydawnictwa?
Powiedziałbym, że nowy album jest kolejnym krokiem na dawno wytyczonej ścieżce. Na pewno będziemy chcieli pojeździć trochę po kraju z koncertami, żeby wypromować płytę oraz sprawdzić nowe numery w boju. Obecnie mamy już potwierdzony występ na przyszłorocznym festiwalu Injure Grind Attack. Mam nadzieję, że nie będzie to jedyny festiwal na jakim zagramy. Już teraz wiem, że płyta trafia do nowych osób i odzew jest przyzwoity. Nie spodziewamy się jednak drastycznych zmian, ale czas pokaże.
"Apophenia", czytaj apofenia jest umiejętnością dostrzegania sensu w przypadkowych zjawiskach. To dość osobliwe w kontekście muzyki. Skąd więc pomysł na to, aby nazwać tak najnowszy krążek?
Pomysł ten zrodził się w głowie Tomka (Tomasz Kołcoń - przyp. red.) naszego głównego gitarzysty i tak mi przypadł do gustu, że postanowiłem teksty oprzeć właśnie o to hasło. Jest ono dosyć szerokie, więc w zasadzie cała zawartość liryczna w mniejszym lub większym stopniu do niego nawiązuje. Apofenię rozpatruję w kontekście religijnym, tak wierzeń jak i rytuałów, przesądów oraz zabobonów.
Wasze teksty poruszają społeczne tematy, choć tekściarstwo w death metalu rzadko jest na pierwszym planie. Czy ambicja przekazania treści pośród przebogatych dźwięków będzie też domeną Waszej nowej płyty?
Szczerze powiedziawszy nie czuję się najlepszym tekściarzem na świecie, nie staram się niczego przekazać, wskazywać drogi, czy zmuszać do większego wysiłku intelektualnego. No, ale skoro teksty już muszą być to poopowiadam o swoim spojrzeniu na pewne zagadnienia w sposób odpowiedni dla tej stylistyki. Myślę, że pasują do atmosfery płyty, ale mogę być nieobiektywny w tym przeświadczeniu, dlatego odsyłam do tekstów właśnie, a wszystko stanie się jasne.
Wspominaliśmy o wyobraźni, jak więc dziś wyobrażacie sobie Deivos za kolejnych 10 lat? Czy przypięta wówczas łatka weteranów sceny w pełni Wam wystarczy?
Kto to wie co będzie za 10 lat? Być może już nie będzie takiej kapeli, jak Deivos, a może akurat nadal będziemy grać. Młodsi się nie robimy, więc już jakieś szalone trasy mogą nam nie grozić. Niemniej taka reputacja będzie czymś miłym, jak również świadomość, że nagrało się kilka płyt, które nawet komuś się spodobały. Możliwe też, że zostaniemy jednym z niewielu żywych zespołów w świecie muzyki generowanej przez AI i koncertów granych przez hologramy.
Wyobraźnia rodzi plany, zaś marzenia są początkiem działań. O czym marzy dzisiaj zespół, który wiele marzeń spełnił?
Nie marzymy, jesteśmy realistami świadomymi własnej pozycji. Takie podejście pozwala uniknąć rozczarowań. Wiemy, co możemy osiągnąć a czego nie, także z takim podejściem do tematu zamierzamy działać, jak na deathmetalową kapelę przystało.
Plan bieżący - nowy krążek, co przed Wami dalej?
Promocja na koncertach w głównej mierze, gdyż to jest to, co lubimy robić najbardziej. Mamy w też planach już pewne nietypowe dla nas wydawnictwo, ale jeszcze nie mogę zdradzić żadnych szczegółów i o wszystkim będziemy informować w stosownym czasie.
To, gdy zejść ze sceny przyjdzie kiedyś, jak zapamiętani przez słuchaczy chcielibyście zostać?
Mam nadzieję, że kiedyś ktoś późnym wieczorem, po całym dniu pracy odpali sobie "Apophenię" i powie: "dawno ich nie słuchałem, ale to dobra kapela była".
Komentarze
Prześlij komentarz